Zima będzie pachnieć węglem?

Blog

Te dane warto zapamiętać. 24 czerwca 2022 think tank energetyczny Instrat opublikował dane, dotyczące produkcji energii ze szczegółowym podziałem na jej źródła. Fotowoltaika i energetyka wiatrowe dały łącznie więcej prądu (26,3 proc.) niż cała produkcja z węgla brunatnego (24,2 proc.) . Oznacza to, że w kraju, w którym przez wiele lat kolejne rządy blokowały rozwój odnawialnych źródeł energii, dokonała się rewolucyjna zmiana.

Blog 2_Michał Olszewski

Przez długi czas OZE było dla polskich elit, szczególnie prawicowych, pomysłem obcym, podejrzanym, wbrew węglowej racji stanu. Polska miała być krajem zasilanym polskim węglem. Lista polityków, którzy z tej okazali wygadywali mniejsze lub większe bzdury, a czasami zwyczajnie kłamali, jest bardzo długa.  

Pytanie, w jaki sposób na ową zmianę wpłynie wojna w Ukrainie. Odpowiedź nie jest jednoznaczna i ma w sobie wiele zmiennych, które składają się na bardzo niejednoznaczny obraz. Nie ulega wątpliwości, że rosyjska inwazja umocniła rolę polskiego węgla, który stał się towarem drogocennym i poszukiwanym coraz bardziej nerwowo szczególnie przez sektor komunalno – bytowy, czyli odbiorców indywidualnych i małe kotłownie. Według wyliczeń Izby Gospodarczej Polskiego Węgla 6 mln ton zabraknie w energetyce, natomiast pozostałych 5 mln ton zabraknie w sektorze komunalno-bytowym. 6 mln to ok. 20 proc. zużycia energetyki, ale już w sektorze komunalno-bytowym 5 mln ton to już 40 proc. całego rynku. Co to oznacza, widać już teraz w południowej części Małopolski, bardzo silnie uzależnionej od węgla. Zatrzymanie importu z Rosji sprawiło, że węgla jest za mało, a ten który jest, na składach kosztuje nawet dwukrotnie więcej niż w ubiegłym roku. Dochodzi więc do sytuacji, w których mieszkańcy podhalańskich miejscowości zadłużają się w bankach, żeby już teraz kupić opał na zimę.

Z węglem związane jest realne ryzyko spowolnienia polityki antysmogowej, która i tak nie działa najlepiej. Jedynym miastem, które sprawnie poradziło sobie z zanieczyszczeniem powietrza i likwidacją kotłów węglowych jest Kraków. Poza jego rogatkami sytuacja wygląda już znacznie gorzej. W styczniu 2023 roku w Małopolsce, podobnie jak w województwach mazowieckim i łódzkich zaczyna obowiązywać zakaz palenia w kotłach pozaklasowych. Tymczasem na likwidację w samej Małopolsce czeka jeszcze ok. 300 tys. takich palenisk. Według szacunków PAS z ubiegłego roku tylko w obwarzanku krakowskim dymiło blisko 21 tys. pieców, które od 1 stycznia powinny zostać wyłączone. Więcej niż prawdopodobne, że wojna stanie się powodem do przesunięcia momentu, w którym uchwała wejdzie w życie, co oznacza opóźnienie modernizacji domów jednorodzinnych i utrzymanie zależności od węgla, nawet jeśli będzie to węgiel piekielnie drogi.

Może się natomiast okazać, że wojna w końcu sfinalizuje długi proces odchodzenia Polski od rosyjskiego gazu. Brakujące 5,5 mld m. sześć. błękitnego paliwa popłynie prawdopodobnie z różnych kierunków: praktycznie gotowy Baltic Pipe może dostarczyć nawet ok. 10 mld. m. sześć. paliwa rocznie (w jakiej cenie, to zupełnie inna historia), od wiosny tego roku działa gazociąg GIPL, który umożliwia transfer gazu z Litwy, sytuację ratuje również terminal w Świnoujściu. To właśnie gazowy fragment polskiego miksu energetycznego wygląda, paradoksalnie, na najbardziej stabilny, choć raczej nie będzie najtańszy.

Otwarte pozostaje pytanie o rozwój polskich odnawialnych źródeł energii. Po latach oczekiwania zliberalizowana została wprowadzona w 2016 zasady 10h, która zahamowała rozwój energetyki wiatrowej, zakazywała bowiem budowania turbin wiatrowych w dystansie mniejszym niż 10-krotność wysokości instalacji od zabudowań i pewnych form ochrony przyrody. W kraju z tak gęstą i rozproszoną zabudową jak Polska oznacza to de facto brak możliwości rozwoju tej gałęzi OZE . Branża wiatrowa patrzy na te zmiany z nadzieją. Mało natomiast prawdopodobne, żeby udało utrzymać się tak dynamiczny rozwój branży fotowoltaicznej, jak w ostatnich latach – naciski energetyki wielkoskalowej doprowadziły do zmian w dofinansowaniu tych inwestycji w sektorze indywidualnym i stopa zwrotu nie jest już tak atrakcyjna jak jeszcze rok temu.

Im bliżej sezonu grzewczego, tym w Polsce będzie coraz goręcej i coraz bardziej nerwowo. Wszystkiego nie dało się przewidzieć, gdyby jednak, zamiast wkładać energię w poszukiwanie wroga, tropienie spisków i utrzymywanie węglowego status quo, politycy poświęcili swój czas w większym stopniu na konieczną transformację energetyczną, widmo nadchodzącej zimy i lodowatych kaloryferów nie byłoby tak dojmujące. 

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.